O invitro słyszał każdy, ale jest z tym trochę tak, jak z Yeti, trochę jak z piłką nożną. Jak z Yeti, bo wszyscy o invitro mówią, ale nikt go nie robił, przynajmniej oficjalnie. A z piłką nożną, bo wszyscy się na niej znają… Prawda jest jednak taka, że niewiele osób wie, o co naprawdę chodzi w tej metodzie leczenia niepłodności. I dotyczy to nie tylko osób postronnych, ale także tych najbardziej tym zainteresowanych, czyli starających się wciąż o potomstwo.
Z tego oto powodu postanowiłem nieco opowiedzieć o tej metodzie leczenia niepłodności i zacząć rozprawiać się z mnóstwem narosłych wokół in-vitro fakenewsów oraz błędnych skojarzeń. A więc zaczynamy!
Początki invitro
Historia zapłodnienia pozaustrojowego nie jest długa, gdyż pierwsze dziecko „z probówki” urodziło się 25 lipca 1978 roku. Mała Louise Browne przyszła na świat drogą cięcia cesarskiego w Oldham General Hospital w Wielkiej Brytanii i ważyła nieco ponad 2,6kg. Jej rodzice starali się o ciążę aż przez 9 lat. Rozpoznaną przyczyną niepowodzeń były niedrożne jajowody.
Rodzice małej Louise mieli szczęście, gdyż poznali dra Patricka Steptoe, który był brytyjskim ginekologiem, oraz Roberta Geoffrey’a Edwards’a, który był brytyjskim biologiem i fizjologiem. Edwards zajmował się zagadnieniem zapłodnienia na Uniwersytecie Cambridge od 1963 roku, a w 1968 roku opracował laboratoryjną metodę zapłodnienia ludzkiej komórki jajowej. Dr Edwards w roku 2010 otrzymał nagrodę Nobla za opracowanie metody zapłodnienia pozaustrojowego.
Od tamtej pory wiele się zmieniło, wiemy znacznie więcej i stosujemy znacznie bardziej wyszukane i skomplikowane metody. Ale założenia biologiczne opracowane przez Edwardsa pozostały niezmienione. Niezmienione pozostały też zasady współpracy pomiędzy ginekologiem a embriologiem. Ginekolog przygotowuje pacjentkę, pobiera oocyty (dr Steptoe opracował pierwszą metodę pobierania oocytów), które później po specjalnym przygotowaniu zapładnia embriolog. Embriolog później też czuwa nad rozwojem zarodka, który jest podawany przez ginekologa do jamy macicy.
Co to jest invitro?
Zaczniemy od tego podstawowego pytania, czyli wyjaśnię pokrótce na czym polega ta metoda leczenia niepłodności.
Zaczynając od początku, czyli zdefiniowania stosowanych pojęć, należy wspomnieć, że metoda in-vitro jest częścią rodziny technik wspomaganego rozrodu określanych skrótowo ART (ang. Assisted Reproductive Technology). Do tej grupy należy m.in. inseminacja domaciczna (IUI, ang. Intrauterine insemination). Do samego terminu invitro stosuje się także inny akronim, czyli IVF, rozwijany po angielsku jako In-Vitro Fertilization, co oznacza po prostu zapłodnienie pozaustrojowe.
In-vitro polega na zapłodnieniu pozaustrojowym żeńskiej gamety (oocyta) przez gametę męską (plemnika) i hodowanie tak powstałego zarodka w laboratorium poza organizmem (ustrojem) kobiety do momentu podania go do jamy macicy (tzw. embiotransfer). I nie, nie jest to dziecko z probówki. Formalnie jest to szalka 🙂 Brzmi prosto, prawda? 🙂
Oczywiście, skąd weźmiemy te gamety to inna sprawa. Mogą to być gamety od rodziców biologicznych, ale może być też dawstwo. Dawstwo, a więc przyjmujemy od anonimowej osoby oocyty, plemniki albo cały zarodek (tzw. adopcja zarodka).
Całość tylko brzmi prosto, ponieważ jest to skomplikowany i wieloetapowy proces, który będę po kolei omawiał starając się przy okazji wyjaśniać różne ważne pojęcia pojawiające się w toku procesu invitro, jak np. ICSI czy EmbroGlue.
Na czym polega invitro?
By odpowiedzieć na to pytanie, musimy sobie podzielić in-vitro na kilka etapów, o których za chwilę. Świadomie pomijam tu okres przygotowawczy (ale wyraźnie zaznaczam jego istnienie), który potrafi być różny w różnych sytuacjach i klinikach.
- Okres przygotowawczy, czyli kwalifikacja i przygotowanie do invitro – okres czasowo różny i obejmuje różne elementy i procedury (np. scratching endometrium), które zależą od danej sytuacji medycznej, przyjętej formy stymulacji (np. czy protokół długi czy krótki); do tego okresu należy oczywiście proces polegający na m.in wyrównaniu zaburzeń hormonalnych (np. niedoczynność tarczycy lub insulinooporność) i wielu innych parametrów – nie będzie tutaj szerzej omawiany
- Stymulacja poliowulacji (u człowieka jest monoowulacja, czyli powstaje jeden pęcherzyk dominujący na cykl płciowy). Przy IVF potrzebujemy pobrać więcej oocytów (stąd poliowulacja)
- Pobranie oocytów, czyli tzw. punkcja jajników, a w zasadzie płynu pęcherzykowego z kompleksem jajonośnym z pęcherzyków jajnikowych, które wcześniej pracowicie wyhodowaliśmy
- Pobranie nasienia (znacznie prostsze 🙂 )
- Zapłodnienie pozaustrojowe – wykorzystamy jedną z metod: ICSI (w tym warianty jak IMSI) lub klasyczne
- Hodowanie zarodka
- Podanie zarodka do jamy macicy, czyli embiotransfer (ET)
- Utrzymanie ciąży – to ważny etap, który kończy się ok. 10-12tc, a przy invitro wymaga stosowania specjalnego zestawu leków – to tutaj pojawia się temat poronień nawykowych czy problemów z implantacją zarodka, tzw. RIF, czyli recurrent implantation failure
Każdy z tych etapów wymaga odpowiedniego przygotowania pacjentki (przede wszystkim odpowiedniego przygotowania hormonalnego) i odpowiedniego zaplecza technicznego (od sprzętu do punkcji po specjalne cieplarki, manipulatory mikroskopowe i inny sprzęt laboratoryjny). Oczywiście musi być jeszcze załoga, która będzie potrafiła tę całą skomplikowaną maszynerię obsługiwać… To cały sztab ludzi w większości niewidoczny dla pacjentów, gdyż schowany w sterylnym laboratorium embriologicznym!
Kwalifikacja do IVF
W medycynie odpowiednia kwalifikacja do leczenia to bardzo ważny etap każdej procedury leczniczej. Leczenie, by było skuteczne u danego pacjenta, musi być do niego dopasowane. To modny i bardzo głośny ostatnio temat, który sprowadza się do dobierania parametrów leczenia odpowiednio do danego pacjenta. Stąd, często dla osoby postronnej, dwie podobne pacjentki potrafią mieć diametralnie różnie dobrane leki.
Przy invitro jest to jeszcze bardziej widoczne, gdyż jest to długi proces, który można składać i dobierać, jak z klocków, do danej sytuacji pacjenta, a w zasadzie pacjentów, gdyż leczenie dotyczy pary – od ich pragnień po ograniczenia wynikające z ich wyników badań. Warto pamiętać, że czynnik męski odpowiada za minimum 1/3 przyczyn niepłodności (pewnie już bliżej 50%…), a więc parametry nasienia mają istotny, ale wciąż zbyt często niedoceniany, wpływ na jakość zarodka, a więc na leczenie niepłodności.
Dobór leczenia parametrów invitro zależy od wielu czynników, np.
- wieku pacjentki
- dotychczasowych wyników badań
- zaburzeń hormonalnych, np. PCOS, Hashimoto, insulinooporność
- dotychczasowej historii położniczej, np. poronienia nawykowe, RIF, potencjalny czynnik immunologiczny
- rezerwy jajnikowej
- czasu starania się o ciążę
- efektów dotychczasowego leczenia, jeśli było
- badań partnera, przede wszystkim parametrów nasienia, ale także testu HBA, MAR czy fragmentacji DNA, jeśli są konieczne
- wiele innych mniejszych lub większych rzeczy, które stanowią algorytm kwalifikacji do invitro, a potem doboru parametrów do procedury in-vitro
A co może ulec zmianie? W zasadzie wszystko… Dobór leków dodatkowych, rodzaj i długość stymulacji, rodzaj triggera owulacji (czyli leku inicjującego owulację, a dokładniej dojrzewanie oocytów), typ zapłodnienia pozaustrojowego. To jest jeden z powodów dlaczego dwie podobne dla osoby postronnej pacjentki mogą mieć skrajnie różne zestawy leków i sposoby postępowania…
Jeśli temat Cię zainteresował, to zapraszam do zapoznania się z kolejnym etapami tej fascynującej metody. Poniżej odnośniki:
Dodaj komentarz